Po tym jak odjechałem jakieś parę godzin temu spod domu Be, zostawiłem samochód na swoim podjeździe i wybrałem się do pobliskiego baru. Tego było mi teraz najbardziej trzeba;jedno lub dwa dobre piwa.
Nie mam zamiaru myśleć cały czas o mojej kłótni z dziewczyną i o co poszło. Czy ona nie potrafić przyjąć do wiadomości, że nie chcę, żeby stało jej się coś złego.
I żeby mieć ją dla siebie.
Co do...? Co to cholery było?
Zaczynam mówić do siebie w myślach? I czemu to coś masz rację?!
Czyli ześwirowałem.
Pokręciłem głową odganiając wnerwiające myśli i wchodząc do pub'u usiadłem na wysokim krześle przy samej ladzie.
- Zwykłe piwo - poleciłem barmanowi, który już bardzo dobrze mnie znał.
- Dawno Cię tu nie było - uśmiechnął się brunet. Jego przyjazne, piwne oczy spoglądały co jakiś czas spod kufla, do którego nalewał trunek, na moją twarz.
- Miałem i z zasadzie dalej mam popieprzony okres. Z resztą całe moje życie jest popieprzone. - chłopak zaśmiał się i pokręcił lekko głową. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo nic nie mogę poradzić, że jego śmiech jest zaraźliwy. Nie, ogarnij się Styles. Ty nie jesteś przyjacielski. - Co Cię tak śmieszy?
Barman postawił piwo na ladzie i ostatni raz przed wyjściem oparł na niej przedramiona,
- Nie tylko Ty chciałbyś znaleźć się w krainie wiecznej szczęśliwości. - powiedział i wyszedł na zaplecze jak mniemam.
Chwyciłem za uszko kufla i wziąłem pierwszy, spory łyk. Za nim drugi, trzeci, czwarty, aż doszło do kilkunastu i tak oto opróżniłem szklanicę. Problemy i nerwy powili opuszczały mój umysł i czyniły go bardziej beztroskim. Potem, było już jedno piwo za drug, aż w końcu zdecydowałem się na coś silniejszego, a Jack Daniel's był idealny. Po kilku godzinach picia wszystko ze mnie "zeszło", a alkohol coraz szybciej płynął w moich żyłach.
- Stary, bo zaraz odpłyniesz. - zwrócił się do mnie barman.
- Pieprz się. - język plątał mi się przy odpowiedzi.
Westchnął tylko i zaraz kontynuował:
- Nie mam zamiaru Cię stąd wynosić... - ponownie pochylił się i oparł przedramiona na ladzie, tak jak parę godzin temu.
Wstałem z miejsca i wybełkotałem jeszcze parę słów w stronę bruneta, a później opuściłem lokal.
Kiedy bardzo chwiejnym krokiem przemierzałem słabo oświetlone przecznice, usłyszałem sygnał przychodzącej wiadomości. Prawie upuszczając telefon na chodnik, chwyciłem go mocno w dłonie i odblokowałem. Kliknąłem symbol z kopertą, przy której widniał znaczek "1", co oznaczało nieodebranego sms-a.
Simon: Nie zgubiłeś czegoś?
Rozejrzałem się chwilę i ponownie spojrzałem na ekran.
Ja: Pierdol się, skończyłem już z Tobą.
Nie otrzymałem odpowiedzi, więc ruszyłem dalej. Po dziesięciu minutach znalazłem się już pod moimi drzwiami. Przeszukałem niezdarnie kieszenie kurtki, szukając kluczy. Gdy pomimo trudności znalazłem rzecz, otworzyłem dom i wszedłem do środka. Dopiero teraz ponownie mogłem usłyszeć dźwięk wiadomości.
Powtórzyłem czynność, którą wykonałem jakieś piętnaście minut temu i przeczytałem:
Simon: Och...czyli nie chcesz odzyskać swojej dziuni? Jaka szkoda...
Mój mózg nie kodował w tej chwili niczego, więc tego też nie zdołał. Po prostu rzuciłem komórkę na szafkę, a sam poległem na kanapie.
***
*Rebecka's POV*
Otwierając oczy poczułam ból przeszywając moją lewą rękę. Uniosłam głowę, ale za chwilę tego pożałowałam. Dosłownie wszystko miałam jakby sparaliżowane. Otwarłam szerzej oczy ze strachu, a mój oddech przyśpieszył. Gdzie obecnie się znajdowałam? Chciałabym to wiedzieć.
Nagle do moich uszu dotarł szmer, a po chwili głośny trzask zamykanych krat wypełnił miejsce gdzie zostałam porzucona.
- Królewna się obudziła. - Simon. Simon. Simon! Wiedziałam, że najgorszym szują nigdy nic złego się nie dzieje!
Tak? A kto truł sobie cały czas dupę o tym, że zabił ludzi?
Czy to są żarty?
- Co się ze mną dzieje? Nie mogę się ruszać. - zapytałam oschle.
- Za jakieś pół godziny powinno ustąpić, ale wtedy podarujemy Ci w prezencie ładne sznury na rączki i nóżki. - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i kontynuowałam rozpoczętą rozmowę:
- Myślisz, że ujdzie Ci to na sucho? - zakpiłam.
- Cóż, po tym jakie wiadomości otrzymuję od Twojego Harry'ego, to chyba tak. - O jakie wiadomości mu chodzi? Harry nie chce mnie stąd wyciągnąć? Wiem, że się pokłóciliśmy, ale myślałam... - Nie martw się. Nie masz na co liczyć. To zawsze był cholerny dupek. - jego szorstki głos przerwał mi myślenie.
- Wiem jaki on jest i nie zostawi mnie tu! - podniosłam głos.
Po raz kolejny tylko wydostał z siebie swój odrażający śmiech i podszedł bliżej. Dopiero teraz mogłam ujrzeć jego paskudną twarz. A co gorsza - w ręce trzymał nóż.
Niespokojnie poruszyłam się co wywołało kolejną dawkę bólu, chociaż mniejszego niż wcześniej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - wyszeptał i ukierunkował się ku drzwiom.
- Popierdoleniec. - syknęłam.
Ja i moja niewyparzona jadaczka. Idź do diabła!
Znów podszedł bliżej mnie, ale tym razem mogłam poczuć zimno noża, który przykładał do mojego prawego policzka.
- Na Twoim miejscu bym tak nie mówił... - stwierdził i zanim zdążyłam cokolwiek zauważyć, poczułam jak przejechał narzędziem po mojej skórze. Zaskamlałam i dałam upust łzom, które zebrały się w kącikach moich oczu.
Ten uśmiechnął się tylko i wyszedł. Zostałam sama w ciemności, częściowo sparaliżowana i z rozcięciem na policzku, po którym na pewno zostanie ślad. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć, chciało mi się śmiać z bezsilności jaką czułam w tamtej chwili. Zaczęłam rozmyślać nad tym jakie moje życie było proste zanim poznałam Harry'ego. Chciałabym żeby te czasy wróciły od natłoku zdarzeń położyłam głowę z powrotem na moje "łóżko", uważając by nie dotknąć głębokiej rany na moim policzku. Leżałam tak i łkałam, nie dbałam o to czy Simon ten psychol dalej tam stał czy też nie.
*Następny dzień*
*Harry's POV*
Obudziłem się na sofie w salonie, całkowicie ubrany. Miałem na sobie wszystko co wczoraj. Jedyne czego nie miałem poprzedniego dnia to kac. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Spojrzałem na zegarek - 13:09.
Z trudem wstałem i idąc prosto do łazienki, mierzyłem się z silnym bólem głowy.
Pozbyłem się ubioru i wchodząc pod prysznic odkręciłem wodę, która już za chwilę spływała strumieniami po moim ciele.
Odświeżony i przebrany wróciłem na dół. Telefon. Muszę sprawdzić czy nie mam żadnych wiadomości.
W końcu znalazłem zgubę, która leżała niepozornie na szafce koło kanapy. Chwyciłem go w dłonie i widząc to co widniało po odblokowaniu ekranu, zastygłem w miejscu.
Simon: Nie zgubiłeś czegoś?
Ja: Pierdol się, skończyłem już z Tobą.
Simon: Och...czyli nie czesz odzyskać swojej dziuni? Jaka szkoda...
Chwila, chwila, chwila. O kim on...
Be!
To strzeliło we mnie jak jakiś pieprzony piorun. Kurwa! Jeśli ten zjeb coś jej zrobi to sobie tego nie wybaczę! To wszystko przeze mnie!
Chowając komórkę do kieszeni i nie patrząc na nic innego, wybiegłem z mieszkania. Muszę ją znaleźć.
__________________________________________
Rozdział napisany przez @hejkatommo jak zwykle podziękowania do niej :)
Proszę o wasze komentarze, bo chcę wiedzieć czy ktoś to jeszcze czyta. Następny rozdział postaram się napisać sama.
Nie mogłam się doczekać ! Co Simon ma zamiar zrobić Be ? Dziękuję , że napisałaś ;* Z niecierpliwością czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńJeju nareszcie jest, naprawde nie moglam sie doczekac ! Codziennie sprawdzam strone z nadzieja ze jest nowy rozdzial. A co do niego to swietny ! Co bedzie z Be ? i co chce zrobic Simon ? Dzieki @hejkatommo za super rozdzial ;* czekam na nastepny z niecierpiliwosnia ~ @GabiHoranek
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny. <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńWkurza mnie Be,chociaż sama nie wiem czemu. Rozdział super,chociaż szkoda,że taki krótki :) czekam na następny!
OdpowiedzUsuńO kurwa kurwa kurwa . ! Harry pospiesz sie . Oby Be nie zostala blizna na policzku .
OdpowiedzUsuńCzytam i czekam na next! <3 /@_TommoKiss
OdpowiedzUsuńHarry uświadomił sobie że kocha Be, Harry uświadomił sobie że kocha Be, Harry........ no więc rozdział świetny, boski itp. zresztą jak zwykle ;* czekam na nexta ^^ :* <3
OdpowiedzUsuńHohohoho teraz on ją uratuje i bedą się kochać i wgl hihihihihi :)) weny :*
OdpowiedzUsuńSuuper :) ! Zapraszam do mnie http://zayn-rose-danger.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń